Pogląd, Medytacja, działanie

Pogląd, Medytacja, działanie

Sogjal Rinpocze

Czcigodny Lama Sodzial Rinpocze, uczeń, m.in. Jamyang Khyentse Chokyi Lodro w klasztorze Dzongsar w Khamie, rozpoznany został jako Tulku Terton Sodzial, Lerab Lingpa, który był odkrywcą term Padmasambhawy oraz osobistym Lamą i przyjacielem XIII Dalajlamy.

1. Przedzieranie się przez nasze frustracje.

Ludzie zachodu postępujący duchową ścieżką, są przyciągani do wschodniego sposobu życia szczególnie dzięki zafascynowaniu medytacją. Medytacja jest czymś bardzo mocnym i subtelnym. Istnieje zatem wiele nieporozumień i złudzeń z nią związanych dlatego, że wielu ludzi widzi buddyzm jako coś egzotycznego, oddalonego i niemożliwego do powiązania z codziennym życiem. Niektórzy ludzie mają psychiczne zablokowania dotyczące medytacji, ponieważ sądzą, że jest to coś duchowego lub "nawet" religijnego, przeznaczonego jedynie dla ludzi chcących być dobrymi i świętymi; porzucają ją więc zupełnie. Inni skłaniają się ku medytacji widząc ją jako stan transu, w którym wszystko jest błogie, ekstatyczne i poruszające umysł. Patrząc w ten sposób widzą medytację jako bardzo surową dyscyplinę umysłową, tak że staje się ona nieomal wojskowymi ćwiczeniami. Istnieją również tacy, którzy uciekają się do medytacji jako do intelektualnej rozrywki, hobby lub uczuciowej podpory, bez prawdziwego zaangażowania. Sposób podejścia Buddy stanowi istotę wszystkich duchowych ścieżek. Nie jest on ograniczony do jakiegoś szczególnego kraju lub kultury. Nauki Buddy zajmują się bezpośrednio frustracjami, korzeniem nieszczęścia i niezadowolenia w naszym życiu. Frustracja jest czymś subtelnym, próbujemy od niej uciec na wiele sposobów. Kiedy jesteśmy nieszczęśliwi stosujemy uniki, rozpraszamy uwagę. Jeżeli uczciwie wejrzymy w siebie, widzimy, że większość z nas ogłupia się bez końca. Samsara jest sanskryckim słowem opisującym stały stan frustracji. Znaczy: biec w koło, nieustannie w błędnym kręgu. To jest nasze życie. Ciągle robimy te same rzeczy powtarzając jednakowe błędy, co jest bardzo neurotyczne. Nie chcemy doświadczać realnego bólu, ani rzeczywistego szczęścia, nie chcemy być sami ze sobą. W tym pomieszaniu nie zostawiamy sobie czasu i przestrzeni na zrozumienie tego, co się nam przydarza. Nasz umysł podobny jest do sadzawki błotnistej wody, którą próbujemy oczyścić, wstrząsając nią coraz bardziej. Nasze ręce stają się wtedy zmęczone, a woda coraz mętniejsza. Pracujemy, by czymś się zająć, robiąc to lub tamto, usiłując osiągnąć cokolwiek - bez rezultatu. A kiedy jesteśmy w wielkim emocjonalnym podnieceniu, woda nie tylko jest zmącona, ona się gotuje. Jeśli po prostu pozwolimy temu istnieć, pozwolimy mulistej wodzie naszych umysłów się ustać, stopniowo stajemy się zdrowsi i czystsi. Wszyscy doświadczyliśmy już tego w naszym życiu. Mogliśmy tego doświadczać obserwując piękny zachód słońca, idąc brzegiem morza, siedząc cicho na górskiej łące lub w lesie, słuchając muzyki lub w obecności wielkiego nauczyciela. Jesteśmy wtedy nagle w porządku, w harmonii. Pojawia się wówczas mała szczelina w gęstych chmurach naszych złudzeń i promienie słońca przeświecają przez nią. Nie jest to pełne oświecenie, pełne urzeczywistnienie naszej natury Buddy, ale posmak, błysk, iskierka, która przychodzi do nas tu i teraz. Lecz odchodzi zanim sobie to uprzytomnimy. Jeżeli czekamy, aby się zdarzyła, nie wydarzy się. Musimy więc korzystać z tych sytuacji. Jak poszerzyć tę szczelinę w chmurach, żeby słońce mogło świecić przez nią dłużej? Przede wszystkim, po prostu usiądź. Pozwól rzeczom usiąść w ich własnym współbrzmieniu. Mętna woda umysłu stanie się tym przejrzystsza i bardziej odprężona im mniej będzie manipulacji i potrząsania nią. Nie ma niczego do uchwycenia, niczego do osiągnięcia. Jesteśmy już oświeceni, lecz tego nie rozpoznajemy. Jesteśmy Buddami okrytymi chmurami. To jest ironia naszej frustracji. Wszyscy próbujemy uczyć się od guru, nauczycieli, z książek i wykładów ale faktycznie najlepszą nauką jest uczyć się ze swego własnego pomieszania, zaczynając od własnej frustracji. I nikt za nas tego nie może zrobić. To właśnie miał na myśli Budda kiedy powiedział: "Ukazałem wam drogę do wyzwolenia, czy nią pójdziecie czy nie, to zależy od was". Tak więc korzeniem nieustannej frustracji jest nasza skłonność do chwytania i zagrabiania wstrząsając mętną wodą. Jeżeli damy sobie trochę czasu i okazję do zapomnienia o osiąganiu czegoś, zaczniemy smakować nasze naturalne istnienie. To jest medytacja. Medytacja jest zupełną relaksacją ciała, mowy i umysłu. Jest to prostota, humor i zwyczajność, które są prawie magiczne. W pewnym sensie, tak naprawdę nie można powiedzieć czym jest medytacja, ale można powiedzieć czym ona nie jest. Nie jest narzucaniem umysłowi czegoś zbyt mocno, ani błądzenia w senny stan transu. Jest dwiema rzeczami: pozwoleniem bycia i pozwoleniem przechodzenia. Musimy pozwolić, aby mętna woda naszych neurotycznych umysłów sama się osadziła i sklarowała. Medytacja nie służy jedynie opanowanym ludziom dla zachowania ich spokoju; jest także w wielkim stopniu dla ludzi pomieszanych i kompletnie sfrustrowanych. Ludzi, których mętne wody są stałej kipieli. W mulistej wodzie umysłu znajdują się ciągle nowe elementy, które przychodzą i odchodzą. Część zanieczyszczeń stale się osadza, a część nieustanni wypływa. Nie można tego zauważyć. Lecz przejrzystość jest w brudnej wodzie zawsze, niezauważalna, ponieważ się nie przejawia. Przeszłość jest w tym co się osadziło, a przyszłość się jeszcze nie pojawiła, lecz teraźniejszość staje się przeszłością, a przyszłość staje się teraźniejszością, jest to nieustanny proces. Kiedy szczelina między przeszłością i przyszłością jest zasklepiona i zakryta, jest to zasłona teraźniejszości. Właśnie tu powstają złudzenia i ego bierze górę.

2. Medytacja - podstawowy sposób utrzymania naszego zdrowia.

Podstawowym zdrowiem jest stan, w którym naprawdę jesteśmy w harmonii ze sobą. Nasze podstawowe zdrowie czyni nas ludzkimi istotami, chociaż ludzkie istoty mogą być bardziej demoniczne niż jakikolwiek duch, ponieważ będąc zdrowymi, używamy naszego zdrowia w niezdrowy sposób. To właśnie jest samsara - używanie naszego zdrowia w niewłaściwy sposób. Gdy jesteś w samsarze nie uprzytomniasz sobie tego; nie ma rozpoznania stanu, w którym się znajdujesz. Jest to podobne do kompletnie ciemnego dnia i nie możesz dostrzec w ogóle słońca; nie masz pamięci czym jest słońce. Odczuwa się to jako sytuację "bez wyjścia". Ale jesteśmy ludzkimi istotami ponieważ jesteśmy inteligentni - nawet jeśli tej inteligencji nie używamy. Gdy działamy inteligentnie, jesteśmy świadomi stanu, w którym się znajdujemy i zaczynamy z tym pracować. Pamiętamy jakie jest słońce i możemy poczuć jego ciepło. Inteligencja jest iskrą naszego prawdziwego istnienia. Oświecenie jest totalnym (całkowitym) doświadczeniem słońca; nie ma wtedy żadnej ciemności. Nie ma pamięci, dlatego, że jest to stan czystej świadomości, czystej przytomności. Nic nie jest zakryte i dlatego pamięć nie jest potrzebna, jest to rzeczywiście wolny stan lub bezustanny stan bez ograniczeń. Co złego stało się z naszym zdrowiem? Dlaczego stało się ono chorobą? Ponieważ nie dajemy szansy naszemu zdrowiu. Po prostu nie dajemy mu ani czasu ani przestrzeni. Kiedy jesteśmy zupełnie rozluźnieni - nie tylko zmysłowo, ale ciałem, mową i umysłem - doświadczamy naszego podstawowego zdrowia pozostając w całkowitej harmonii. Jest to zupełnie wolny stan umysłu. Umysł bez wysiłku: czysty, precyzyjny, potężny, z poczuciem humoru, kiedy potrafisz wejść w związek ze wszystkim i co najważniejsze - z samym sobą. Ale my nie dajemy mu szansy. Zawsze jest coś innego do zrobienia i oczywiście istnieje zawsze "później". Wierzymy, że wszystko robimy dla naszego szczęścia, dla dobra naszego życia, w naszych trywialnych schematach i niedostatkach. Tak naprawdę, to biegamy w tym samym miejscu przez cały czas. To nie tylko jest oszukiwaniem siebie, to jest też bardzo męczące. Niezdrowy sposób życia jest bardzo hipnotyzujący, kuszący i mechaniczny. Jesteśmy przez to schwytani całkowicie. Taka jest natura samsary. Nie jest to zawsze intensywne cierpienie, ani paraliżujący ból, lecz trwa ciągle i nieustannie. Czasem jest to "wiele hałasu o nic" w formie przyciężkiego melodramatu, powtarzającego się bez końca w koło. Ciągle powtarzającego się, lecz zmierzającego do nikąd. W samsarze ma miejsce stałe nakładanie się zdarzeń i sytuacji. Nic nie wygląda na rzeczywiście różne od czegoś innego. W naszym stylu życia wszystko jest zbyt szybkie i zbyt stałe na to, aby powstała w tym jakaś szczelina. Każde z poszczególnych doświadczeń codziennego życia upodabnia się w szarości do siebie. Jeżeli nawet fizycznie siedzimy i powstrzymujmy się od głośnego mówienia, nasze myśli nieustannie plotkują. Nie ma w nas ani przestrzeni ani ciszy. Jesteśmy ciągle zajęci, zajęci, zajęciom... Ego zawsze chce wypełnić każdą szczelinę, by uczynić wszystko solidnym i trwałym. W ten sposób ochrania ono swój grunt, roszcząc sobie prawa do terytorium; są jednak momenty, w których istnieje nagie doświadczenie lub przerwa, w której nie ma ego. Jest to szokujące i poza egzystencjalne - to nie posiada terytorium. W rzeczywistości ego nie istnieje naprawdę. Naszym największym złudzeniem jest nasze samsaryczne poczucie ego. Na nieszczęście nie widzimy, że tracimy czas i energię, lecz od czasu do czasu nasze prawdziwe zdrowie, nasze prawdziwe istnienie buntuje się trochę i mówi: "Obudź się. Ja również jestem tutaj. Istnieje też inna droga". Podstawowe zdrowie jest tutaj zawsze; od samego początku jesteśmy w pełni obudzonymi istotami, lecz nie pozwalamy się temu przejawić. Słońce zawsze świeci, lecz nie potrafimy go dojrzeć poprzez grube chmury, ponieważ nie ma między nimi szpary. Jesteśmy zachmurzonymi Buddami. Ale sytuacja nie jest taka całkiem stracona i beznadziejna, od tego oto momentu możemy stopniowo zdrowieć, po trochu, jeżeli damy samym sobie czas. Naszym pierwszym oszustwem jest to, że w medytacji jest wysiłek. Medytacja nie jest specjalnym stanem zdrowia, lecz jest puszczeniem wszystkiego, pozwoleniem na bycie i porzuceniem usiłowania. Medytacja jest nie nie-robieniem, nie nie-mówieniem, nie nie-posiadaniem myśli. Jest zupełną takością. Właśnie tak jak jest.

3. Szaleni intelektualiści i niemi medytujący.

Celem medytacji jest obudzenie. Teraz, w tym momencie, wszyscy śpimy. Nasze żywoty są złożone z trzech rodzajów snu: po pierwsze istnieje zwykły sen, którego doświadczamy każdej nocy; po drugie codzienne życie, w całości jest snem; po trzecie - wszystkie nasze poprzednie żywoty tworzą jeszcze większy sen. Sumuje się to wszystko w jeden ogromny Sen. Wszyscy posiadamy w sobie wrodzoną zdolność przebudzenia. Nie może ona być intelektualnie wydedukowana, lecz może być intuicyjnie odczuta. Otrzymujemy od czasu do czasu przebłyski tej prawdy. Kiedy budzimy się z naszego Ogromnego Snu, jesteśmy całkowicie otwarci. Słowo "Sangdzie" w języku tybetańskim oznaczające Buddę, znaczy właśnie to: Sang - obudzony, dzie - kompletnie otwarty. Istnieją dwa główne nieporozumienia dotyczące sposobu medytowania. Wielu ludzi uważa, że wszystko co konieczne w medytacji, to po prostu samo siedzenie; oczekują oni, że pewnego poranka nagle pojawi się TO. Jeżeli było by to takie łatwe, już wszyscy bylibyśmy Buddami. Ta postawa podobna jest do postawy siedzących w oświetlonym pokoju z zamkniętymi oczami i wierzących, że pokój jest ciemny. To jest ślepota. Tej medytacji brakuje właściwego wglądu. Inne nieporozumienie medytacyjne dotyczy zwariowanego intelektualizmu, jest to choroba bardzo popularna na Zachodzie. Kładziemy zbyt wielki nacisk na prostą myśl analityczną i na intelektualizm sam w sobie. W istocie możemy być tak mądrzy, że całkowicie zgubimy istotę medytacji. Za dużo myślimy koncepcjami. W pierwszym momencie nasze myśli są czyste i płynne, ale zaraz potem stają się one zbyt marudne, idą w kółko, wypełniając przestrzeń. Koncepcje pozostawiają ślady i kreują terytoria - rodzą fałszywą inteligencję. Prawdziwa inteligencja, nasza wewnętrzna świadomość, jest zarazem intuicyjna i racjonalna, lecz w naszym analitycznym społeczeństwie całkowicie wtapiamy tę inteligencję w teorię. W ten sposób podejście do medytacji może stać się intelektualną rozrywką, "tripem" lub tanim dreszczem, który wstrząsa jedynie mętną wodę umysłu jeszcze bardziej, zamiast pozwolić jej się osadzić. Tu znowu brakuje w medytacji właściwego wglądu. Ani niemi medytujący, ani zwariowani intelektualiści nie mają właściwego podejścia do medytacji. Zanim będziesz potrafił praktykować medytację, musisz odrzucić swoje dotyczące jej oszustwa, a na bardziej subtelnym poziomie nawet instrukcje. One są też koncepcjami. To stopniowe odzieranie ze złudzeń nie odbywa się tylko dzięki medytacji. Istotne są też Mądrość i Skuteczne Środki. Mądrość jest naszą naturalną inteligencją, naszym zdrowym rozsądkiem nie okrytym koncepcjami. Skuteczne Środki - to sprawność i ekonomia działania: we właściwym miejscu, właściwym czasie i we właściwy sposób. Posiadanie mądrości i nie używanie jej w umiejętny sposób podobne jest do ptaka z jednym skrzydłem - nie może on latać. Lecz chociaż ptak ma dwa skrzydła: mądrości i skutecznych środków, dających mu możliwości latania - on nie wie jak latać. Potrzebuje przewodnictwa nauczyciela, guru, lub lamy, aby to się naprawdę zdarzyło. To właśnie poprzez nauczyciela lub lamę, właściwy wgląd jest przenoszony w życiową sytuację. Po tej transmisji uczeń zaczyna pracować dzięki procesowi medytacji nad własnym rozwojem. Lama lub guru są lustrem, które odbija naszą naturę Buddy; on stawia nas twarzą w twarz z naturą Buddy i także pozwala nam rozpoznać to odbicie, czyli lamę, jako umysł. W ludzkiej sytuacji jedyną drogą przekazania wrodzonej natury naszego umysłu jest sposób z umysłu w umysł lub z inteligencji w inteligencję. Żadne inne źródło nie jest zupełne.

4. Właściwy wgląd w medytacji (Ta-ła)

Chociaż natura Buddy naszego umysłu jest czysta, precyzyjna i potężna, nie znaczy to, że teraz możemy działać w ten sposób. Jesteśmy okrytymi chmurami Buddami. Na początku musimy pracować z relatywnym, dualistycznym światem - to jest nasz zachmurzony samsaryczny umysł. Lecz musimy go z szacunkiem zaakceptować, ponieważ to właśnie od niego musimy zacząć. Właściwy wgląd w medytacji jest naturalną inteligencją, która widzi naszą naturę Buddy i zwykły umysł na jednym poziomie. Działaniem tej inteligencji jest współczucie. Bez takiego podejścia każda medytacja jaką zrobimy jest ślepa albo szalona. Natura Buddy jest ogołocona z wszelkich pozorów, ale nie jest ona zupełnie pustym stanem nie działania. To jest nieograniczona i bezkresna przestrzeń. W niej zawiera się wszystko co istnieje i co nie istnieje, zarówno samsara jak i nirwana. Jest ona podstawą wszystkich możliwości. W tym przebudzonym "bezstannym" stanie wszystkie rzeczy mają jeden smak. Nie ma zła do stłumienia, ani dobra by je wznieść. Wszystkie przeciwieństwa, złudzenia i ironia są w harmonii. Teraz albo zupełnie nic nie widzimy i całkowicie chybiamy, albo obserwujemy tak drobiazgowo, że zostajemy pochłonięci przez szczegóły. Czasem łapiemy błysk, odblask natury Buddy, lecz nie możemy utrzymać żadnej ciągłości kiedy jesteśmy porwani przez nasze pomieszanie. Wtedy zostajemy schwytani przez nasze samsaryczne widzenie, w którym błędnie bierzemy naszą ukazującą się względną naturę za naturę prawdziwą. Przyczyną tego jest chwytanie i przywiązanie się do zjawisk, które się pojawiają, tak, jakby były one rzeczywiste. Jest to Wielki Żart. Wielką ironią jest to, jak nasze pozorne działania nie są związane z naszym prawdziwym byciem. Wszystko jest daremne i nie pracuje. I można być zbyt mądrym lub zbyt ślepym by to zauważyć. Pytać gdzie i jak to się stało jest stratą czasu. Życie jest zbyt cenne i krótkie. Kiedy Buddzie stawiano to pytanie, opowiadał historię o strzale: człowiek jest poważnie zraniony strzałą. Czy lepiej jest pytać go "kto wystrzelił strzałę, z którego nadleciała kierunku, jak dawno to się wydarzyło, czy masz polisę ubezpieczeniową na życie" - czy też lepiej wyciągnąć tę strzałę natychmiast i zastosować lekarstwo, aby go wyleczyć? Tak więc właściwy wgląd ma dwa aspekty: widzenie ostatecznej natury rzeczy jako Sjunjaty czyli Pustki, i pojawiających się rzeczy jako względnych. Rzeczywistą pustką jest "właśnie tak, jak jest", "takość" tego co widoczne i tego co ostateczne. "Forma jest Pustką, Pustka jest Formą". To jest prawdą wszystkich zjawisk. W rzeczywistości, pojęcie Pustki nie uzmysławia znaczenia Sjunjaty. Opisywanie względnych rzeczy jako pustych oznacza, że nie mają one rzeczywistej, tkwiącej w nich tożsamości lub solidnego istnienia. W medytacji, kiedy coś puszczasz zamiast zatrzymywać, jesteś najbliżej "takości", wchodząc w pustkę w praktyce. W momencie kiedy wszystko się puści jest to puste. Sjunjata jest dynamiczną Pustką, która płynie bezustannym stanem całkowitej możliwości. Spokojem, który się zmienia. Każde działanie dokonane z tą świadomością jest współczujące. Istnieją dwa sposoby wyskalowania wagi: jeden, to położenie równych ciężarków na obu szalkach. Drugim jest zdjęcie całego ciężaru z obu szalek: to jest "pusta równowaga" Sjunjaty. Równowaga pomiędzy pozornym a rzeczywistym. Nie ma tu dającego, dawanego i otrzymującego, są oni wszyscy jednym i żadnym z nich.

5. Jak konkretnie medytować.


Najlepszy czas do siedzenia to ranek, po przebudzeniu; w tym czasie wychodzisz właśnie ze swojego sennego stanu, lecz jeszcze nie wpadłeś w rytm codziennego życia. Znajduje się tu naturalna szczelina i to jest doskonały czas do siedzenia. W tym czasie należy unikać dwóch pułapek. Po pierwsze bez pełnego obudzenia, medytacja staje się kontynuacją snu; zatem obudź się gruntownie przed medytacją, obmywając twarz wodą lub po prostu biorąc kilka oddechów świeżego powietrza. Drugą pułapką jest to, że czasami mamy sny podczas nocy i te marzenia mogą pozostawić rano swój ślad. A więc, zbudź się zupełnie. Niektórzy ludzie mają wielką trudność w zrelaksowaniu się, kiedy są zajęci myślą o tym, że mają się zrelaksować. Jeżeli uda im się zrelaksować w naturalny sposób, powinni zręcznie wykorzystać tę sytuację i przedłużyć ją. Znajdź sobie czas i przestrzeń, możesz siedzieć godzinę, a medytacja, jeśli masz szczęście, pojawi się na kilka minut. Na początku nie siedź zbyt długo, może to być dwadzieścia minut, a potem stopniowo za każdym razem powiększaj czas o pięć minut. Zrelaksowana czujność z poczuciem humoru jest właściwym podejściem do siedzenia. Nie bądź przy tym zbyt poważny, zbyt uroczysty. Powinieneś siedzieć z wyprostowanymi plecami, to także pomaga w utrzymaniu umysłu w harmonii, ponieważ umożliwia energii płynąć harmonijnie przez system nerwowy. Poprzez nerwy płyną prądy niosące energię. Oddychaj normalnie - nie ma specjalnego oddychania. Jeżeli ci to pomaga, to bądź świadomy swojego oddechu lub użyj jakiegoś przedmiotu jako centrum medytacji. Trzymaj oczy zamknięte lub otwarte, jak wolisz. Najlepiej, jeżeli potrafisz usiąść w lotosie lub w postawie pół-lotosu, ale jeżeli nie jesteś przyzwyczajony do tego sposobu siedzenia, może to raczej rozpraszać cię w bolesny sposób niż być pomocą podczas medytacji. Zresztą spróbuj siedzieć w takiej pozycji w jakiej pijesz herbatę, oglądasz telewizję lub słuchasz muzyki. Indyjscy jogini i tybetańscy lamowie nie urodzili się w pozycji lotosu, oni w niej wyrośli. Przynajmniej usiądź wygodnie z wyprostowanymi plecami. Istnieją dwie fazy siedzenia. Pierwsza jest prostym siedzeniem by osiągnąć Szine - stan "pozostawania w zupełnym spokoju". Rozpocznij z poczuciem otwartości i następnie podziel się medytacją ze wszystkimi istotami. Zaproś obecność lamów i Buddów, by dołączyć do medytacji ciepło oraz odsunąć emocjonalne przeszkody. Nie ma rzeczywistej techniki medytacyjnej, programu, ani instrukcji; musisz pozwolić zdarzyć się jej naturalnie, lecz musi też być dyscyplina w tworzeniu atmosfery i środowiska, by zaistniała spontaniczność. Wielki mistrz medytacji z XIX wieku, Patrul Rimpocze, podsumował to mówiąc: "trzy rzeczy muszą znajdować się w swych właściwych miejscach: psychika w twym ciele, ciało na swym siedzeniu, umysł w relaksacji". Przyczyną samsary jest chwytliwość i chociaż jest zbyt wygórowanym żądaniem, abyś porzucił wszystkie przywiązania kiedy wchodzisz na duchową ścieżkę, powinieneś przynajmniej nie być uchwyconym przez medytację. Po prostu pozwól odchodzić - bądź zupełnie otwarty. Stwórz pewną wewnętrzną przestrzeń i gdy tak jesteś "jak jest", pozostań tak naturalnie. Gdy stwierdzisz, że się trochę odprężyłeś, powinieneś nieznacznie wzmóc czujność i zaostrzyć świadomość. Wyprostuj plecy i pozwól wszystkiemu odchodzić - to jest druga faza. Istnieją doświadczenia, które mogą cię złapać w sidła; możesz czuć się bardzo oczyszczony lub zanurzonym w ekstazę pełną rozkoszy. Nie czepiaj się doświadczeń, stając się ich nałogowcem. Możesz doświadczyć ciężkiego, ciemnego i pełnego stagnacji stanu - bądź czujny. Wszystkie rodzaje doświadczeń mogą przyjść, więc nie myśl, że jesteś kimś specjalnym "Nawet dla jogina doświadczenia nie mają końca". Kończąc praktykę poświęć swą medytację wszystkim czującym istotom. Wszyscy mamy nadzieję na rezultaty, ale może upłynąć bardzo dużo czasu, zanim zobaczymy wynik medytacji. Wtedy pojawią się one zupełnie naturalnie (i nie będziesz o nie dbał) nie w spektakularnej formie, jako astralna podróż, lewitacja czy kontrola pulsu, co jest po prostu luksusem. Kiedy zaczynamy iść duchową ścieżką, to nawet ona może stać się ambicją, walką lub gonieniem za doskonałością. Wszystkie właściwe działania mogą stać się grą i czymś mechanicznym.


6. Spokój, Zmiana, Świadomość

Powodem dla którego mamy trudności w medytacji jest rozproszenie i brak zrelaksowania. Medytacja nie jest borykaniem się z czymś, jest po prostu byciem. Jest raczej uczeniem się bycia i pozwalaniem rzeczą wydarzać się, a nie manipulacją nimi ani poddaniem się im. Aktywni ludzie, zbyt zajęci krzątaniną, nie umieją usiąść i odprężyć się, a leniwi, bierni ludzie, nie potrafią działać. Trudność związana ze stanami ciszy i zmiany polega na tym, że kiedy jesteś w spokoju i przychodzi zmiana, nie wiesz co z tym zrobić. Zwykle oddzielamy się od tej zmiany lub myśli. Jest myśl, oddzielony myślący i proces myślenia. W tej oddzielności powstaje pomieszanie. Powinniśmy unikać chwytania będącego usiłowaniem zamrożenia lub zniewolenia chwili, z nadzieją, że może ona pozostać zawsze taka sama. Nie żyjesz teraźniejszością jeśli coś chwytasz. Jeśli płyniesz wraz ze zmianą, bez próby zatrzymania jej lub obrony przed nią, wówczas nie ma problemu, lecz my przyklejamy się do jednego lub do drugiego stanu i nie możemy zgodzić się na stan przeciwny. W spokoju nie możemy poradzić sobie ze zmianą i vice versa. Widzimy spokój i zmianę jako dwie różne rzeczywistości, dwie uniwersalne prawdy, z bolesnym przejściem od jednej do drugiej. Naprawdę są one oddzielone w naszym nie-obudzonym umyśle. Jeżeli przyjrzysz się temu uważnie, zobaczysz, że w spokoju jest płynący ruch, a w płynącym ruchu spokój. Te stwierdzenie wygląda paradoksalnie; mamy trudności z ich zrozumieniem ponieważ nasze zachodnie analityczne umysły pracują w linearny, jednopoziomowy - jeśli chodzi o czas - sposób. Na przykład, skała jest nieruchoma, lecz na atomowym poziomie jej elektrony poruszają się z szybkością światła. Natomiast kiedy płomień świecy się porusza, wydaje się być nieruchomym. Rozwiązanie tego paradoksu leży w zrozumieniu natury jednoczesności. Tybetańskie słowo Szine oznacza: pozostawanie w spokoju. Umysł jest spokojny, a jednak płynący. W stanie Szine można doświadczyć szczeliny pomiędzy przeszłymi i przyszłymi myślami. Przeszłość jest przeszłością, a przyszłość jeszcze nie nadeszła. Najważniejszą rzeczą jest nie chwytać tej szczeliny by się nią delektować, by próbować ją przedłużyć. Jest tu następny paradoks. Kiedy tylko staniemy się świadomi tej szczeliny, ona zniknie. Ta szczelina jest znakiem nowego wymiaru. Stanowi prawdziwy most lub kanał do naszej prawdziwej natury Buddy. To jest teraźniejszość lub możemy to nazwać bezczasowym czasem. Ale kiedy przychodzi zmiana, nie możemy się z nią uporać i szczelina znika. A więc co robić? Po prostu pozwolić płynąć zmianie. Jeżeli nie jesteś spięty, zmiana nie spowoduje wstrząsu i zaburzenia. W tej chwilowej szczelinie ego jest głodzone i kiedy przychodzi zmiana, ono rzuca się na pożywienie zewnętrznych zjawisk. Ego nie może żyć w tej szczelinie, a więc ukrywa ją poprzez rozciągnięcie przeszłości w przyszłość, zasłaniając czas teraźniejszy, tworząc iluzję rzeczywistości jako swojego terytorium. Spraw, aby przejście od spokoju do zmiany było coraz łagodniejsze. Zwracaj coraz mniejszą uwagę na zmianę jako na oddzielny stan. Siedź coraz więcej i więcej, a szczelina będzie się pojawiać coraz częściej i stanie się coraz dłuższa. Jest ona przestrzenią pomiędzy naszymi myślami. Rozprzestrzenia się sama, bez wysiłku. Dla stanu spokoju zmiana nie jest ani szkodliwa ani pomocna. Weźmy pod uwagę ocean: zarówno fale jak i nieruchomość oceanu są jego częścią; myśl o zmianie, która burzy spokój jest żartem. Na początku jest bardzo trudno płynąć razem ze zmianą - po prostu pozwól jej się wydarzać. W spokoju jest energia. Pozwól jej płynąć nie tłumiąc jej ani nie manipulując. Jeżeli nie jesteś zrelaksowany gdy siedzisz, rozproszenia biorą górę. Spodziewasz się, że wszystko automatycznie stanie się ciche i spokojne, ale to się nie wydarza. Na ulicy są hałasy, w pokoju bok rozmowa, w twym umyśle intelektualna rozmowa. Widzisz te zjawiska jako przeszkody w medytacji. Dzwoni telefon, ktoś spuszcza wodę w toalecie, stajesz się zmieszany i rozdrażniony, wrażliwy i podatny na zranienie. Zapomnij o próbach osiągnięcia doskonałości w medytacji, a następnie nie stawaj się spięty gdy nim nie jesteś. Wejdź w hałas zamiast mu się przeciwstawiać. Jeśli ty sam staniesz się zmianą wówczas nie ma oddzielenia. Rigpa to naturalna świadomość, która rozpoznaje stany zmiany i spokoju naszego umysłu. Nie jest ona napiętą intelektualną świadomością tworzącą opinie; ona po prostu pozwala, żeby umysł płynął naturalnie. Rozpoznaje, że coś staje się napięte lub chwytające i znowu pozwala temu płynąć, a więc powinniśmy dużo siedzieć i uczyć się relaksacji, wtedy staniemy się wolni od chwytania. Teraz jest tak, jakbyśmy jechali na szalonym, obłąkanym koniu zewnętrznych zjawisk, bez trzymania się lejców. Jesteśmy porwani w dal.

7. Pogląd w działaniu


Stosowanie medytacji w codziennym życiu nie jest proste. Nie ma tu specjalnej techniki, lecz musi się to rozwinąć w naturalny sposób, ale możemy stosować sześć działań Buddy w praktyce medytacji. Hojność jest daniem sobie czasu i miejsca do siedzenia, bez nadziei i oczekiwania na wynik. Jeśli masz to nastawienie i tworzysz środowisko do hojności, w końcu dajesz jej szansę by się wydarzyła; a kiedy już się zdarza - to jest. Pamiętaj, że hojność zaczyna się w domu. Dyscyplina jest wstępnym wysiłkiem do tego by usiąść - trzymaniem umysłu i ciała w jednym miejscu. Totalnym wciągnięciem. Wysiłek bez wysiłku musi być poprzedzony wstępnym wysiłkiem. Cierpliwość jest istotna w przeprowadzeniu przez nudę i mozół siedzenia. Chroni także przed schwytaniem przez doświadczenia przejrzystości i rozkoszy. Bądź cierpliwy nawet gdy zużyje się cała nowość medytacji, gdy nic nie będzie się zdarzać. Kiedy nawet nie wydarzy się zniecierpliwienie. Wytrwałością w medytacji jest czynienie stałego wysiłku, by siedzieć, pracując z lekarstwem, aż wysiłek stanie się niepotrzebny. Koncentracja to bycie czujnym i świadomym podczas medytacji. Pozwoli nie wpaść w sen lub intelektualne plotkowanie związane z medytacją. Mądrość jest wyrazem naszej naturalnej inteligencji - oznacza ona słuchanie i nauczenie się z medytacyjnych instrukcji z otwartym umysłem. Jest smakowaniem ich, pozwalaniem, by same wsiąkały, a następnie zapominaniem o nich podczas medytacji. Właśnie teraz naśladujemy działanie Buddy na nasz własny sposób. Robimy ich złe kopie - ale w końcu są to kopie. Jeżeli myślisz, że jesteś aż tak wysoko, że nie musisz medytować i stajesz się pogardliwy dla karmy, codziennej rzeczywistości i dla pomocy innym ludziom, to jest to zgubieniem Działania w Poglądzie. Ponadto jeżeli medytujesz myśląc, że oświecenie jest zbyt dalekie i właściwy pogląd jest niemożliwy do osiągnięcia i spędzasz swój czas próbując pomóc innym samemu będąc pomieszanym, jest to zgubieniem Poglądu w Działaniu. Musisz posiadać trochę wstępnego rozumienia, czym jest oświecenie, czym jest prawdziwa natura; musisz mieć jakiś pogląd na Pogląd. Jak powiedział Padmasambhawa - "Chociaż mój Pogląd jest rozległy jak niebo, moje działania są drobne jak pyłki mąki". Ludzie często podchodzą do praktyki w sposób nieciągły. Przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą. Znaczy to, że osoba pozostaje osobą, a nauczyciel nauczycielem. To stanowi zupełną przerwę w praktyce i jej zastosowaniu - nie ma prawdziwego porozumienia. To jest frustrujące dla nauczyciela i dla ucznia. Nie zmieniasz się. Dharma jest Dharmą, nauczyciel nauczycielem i sytuacja ta może ciągnąć się przez długi czas. Jesteś ślepy i uparty jak zawsze. Anglicy są znani z powściągliwości, ostrożności i rozsądku, jeśli te charakterystyczne cechy zostaną zastosowane w duchowości, nie zaprowadzą one do nikąd. Jest więc istotnym przejrzeć się serio i zadecydować, czy rzeczywiście chcesz zaangażować się w to, czy nie. W przeciwnym wypadku będziesz robił z siebie durnia. Życie jest zbyt krótkie, a więc bądź ze sobą uczciwy i nie trać czasu. Jeżeli jesteś zbyt poprawny, zbyt rozsądny, zbyt ostrożny, staje się to "dżentelmeńską chciwością". Cała ta uprzejmość i poprawność w Dharmie czyni twoje zaangażowanie po prostu kokieterią. Boisz się utracić siebie. Na zewnątrz wyglądasz na spokojnego, ale wewnątrz jesteś wzburzony. Tak więc nie jesteś uprzejmy ani uczciwy kupując i kolekcjonując tak wiele różnych technik i nauk jak tylko możesz. Praktykujesz Dharmę jako jeszcze jeden list uwierzytelniający do nabycia. To jest samsaryczna Dharma. Wejdź w naukę, cierp i znudź się tym. Posmakuj w pełni i zobacz czy jest to dla ciebie czy nie. Nawet gdy nowość tego się zużyje, utrzymaj pewną ciągłość. Zajmij się tym co masz na talerzu. Nie proś o więcej i nie objadaj się zanim nie strawisz tego, co zostało podane. Jeżeli jesz dla samego jedzenia, upodabniasz się do gołębia spędzającego całą noc na przygotowaniu gniazda i jeszcze nie idącego spać gdy zaświeciło słońce. Musisz zastosować dharmę nie tylko dla twego umysłu, lecz także dla twego serca. Jeżeli nie zastosujesz Dharmy do całej twej istoty - będziesz hipokrytą. Kiedy stosujesz Dharmę do usprawiedliwienia wszystkiego co robisz, to jest smsaryczna Dharma. Nawet Dharma: nauki, które podnoszą nas i ukazują właściwą drogę życia poprzez zrozumienie umysłu, mogą zostać wypaczone do służenia samsarycznym celom. Ludzie często pytają: "Jak zachowuje się oświecona istota?" lub "Jak stosujesz medytację?". Nie jest to podobne do bycia przez cały czas w zwolnionej scenie filmu o kung-fu. Nie jest też wygłaszaniem pseudo-głębokich słów mądrości. Wielcy nauczyciele są bardzo zwyczajni; tak zwykli, że są poza tobą, a ty w ogóle nie zdajesz sobie z tego sprawy. Oni nie wydają się czymś specjalnym, ale tak faktycznie to oni są dla ciebie zbyt bezpośredni i zbyt subtelni. Gdy medytacja staje się czymś rzeczywistym, ty właśnie to robisz. Nie musisz o tym myśleć, to wyrazi się samo, w codziennych działaniach. Stanie się bezwysiłkowym wysiłkiem; tak że nawet najbardziej nudne służebne czynności będą medytacją. Nie potrzebujesz hojności, cierpliwości i innych działań Buddy jako świadomej podpory. Gdy stajesz się przybitym, to oczyść swoje szachrajstwo. Medytuj. Powtórz znowu od nowa ten proces - oto dlaczego w Nyndro, we wstępie do praktyki tantry, musisz powtórzyć 100 000 razy każde ćwiczenie. To nie jest karą od guru, ale to ci daje 100 000 okazji do oświecenia. Lecz mimo tylu okazji rezultat nie jest gwarantowany, jeżeli jednak użyjesz Dharmy szczerze do swojego umysłu i serca, wtedy "medytujący może opuścić medytację, ale medytacja nie opuści medytującego".

Wykład z roku 1977 wygłoszony w Instytucie św. Marka w Londynie.

Tłum. anonimowy, ponowne opracowanie i korekta Adibudda.


#TAG: Sogjal Rinpocze | |
Gdzie jest EGO? > PL > Skarbiec > Teksty - wiedza > Nowe teksty > Pogląd, Medytacja, działanie >
Share: Facebook Twitter
Shortlink: https://www.e-budda.pl/link/369123 sLink
[imsp]